Liga Mistrzów wbrew logice

Image and video hosting by TinyPic
Po 20 latach zawitała do nas piłkarska elita i… kilka paradoksów.

Środowy mecz Legia – Borussia Dortmund każdy chyba widział. Skończyło się na kompromitującym 0:6. Po 17 minutach było 0:3 – to najszybsze trzy bramki stracone/zdobyte przez jeden zespół w historii Champions League. Czyli do końca nie jest beznadziejnie, bowiem jest i jakiś aspekt historyczny występu mistrza Polski w Lidze Mistrzów.

Jednak to, co widzieliśmy w środę, było obrazem nędzy i rozpaczy w wykonaniu piłkarzy Legii. To nie była drużyna Macieja Skorży, która w sezonie 2011/12 przebrnęła przez fazę grupową Ligi Europy i grała – nomen omen – ze Sportingiem w fazie pucharowej i potrafiła urwać punkty Portugalczykom.
To nie była drużyna Henninga Berga, która dwa sezony temu kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa w fazie grupowej – zatrzymał ją dopiero w fazie pucharowej Ajax z Arkadiuszem Milikiem na czele.
To nie była też drużyna Jana Urbana, która dwa lata później zbierała oklep od Trabzonsporu, Lazio i Apollonu Limassol. Zachowując wszelkie proporcje, ekipa Urbana strzeliła pierwsze i ostatnie gole dopiero w ostatnim meczu w Limassol, ale w żadnym ze spotkań nie przegrała aż 0:6…

To, co w trudzie i znoju wypracowali przez lata Skorża, Berg, Stanisław Czerczesow, a nawet Urban, na tacy dostał nowy szkoleniowiec Legii, Albańczyk Besnik Hasi. Drogę do piłkarskiego i finansowego raju miał niemal usłaną różami, bowiem Zrinjski Mostar, FK Trenčin i Dundalk FC długo, a może już nigdy, w takiej kolejności nie staną na drodze mistrza Polski do europejskiej elity. Owszem, w rozstawieniu w czwartej rundzie pomogły nam BATE Borysów i Olympiakos Pireus, które odpadły w III rundzie eliminacji oraz szczęśliwa ręka w losowaniu czwartej rundy, niemniej Hasi zrobił naprawdę minimum tego, co powinien. by wejść do fazy grupowej.

A teraz wspomniane paradoksy:

1. Mistrz Polski się… osłabił
Po zdobyciu tytułu z Warszawy odszedł Ariel Borysiuk (Queens Park Rangers), po udanym Euro 2016 do rosyjskiego Krasnodaru musiał wracać Artur Jędrzejczyk, w trakcie walki o Ligę Mistrzów z zespołu odszedł reprezentant Słowacji Ondrej Duda, wreszcie na koniec okienka transferowego do Bordeaux trafił trzymający w ryzach warszawską defensywę Igor Lewczuk.

2. Dziwne wzmocnienia
Po zdobyciu tytułu i w trakcie Euro 2016 bossowie Legii wyraźnie przysnęli na rynku transferowym. Przyszło do drużyny dwóch młodych Chorwatów, jeden z nich Sandro Kulenović został zgłoszony do europejskich rozgrywek. Łatanie dziur po zawodnikach wymienionych w punkcie pierwszym szło wyjątkowo opornie. Zaufano trenerowi Hasiemu, który sięgał po sobie znanych graczy – Belga Thibauta Moulina, który do tej pory z dobrej strony pokazał się tylko przez część meczu ze Zrijnskim, szybszego od wiatru reprezentanta Martyniki Stevena Langila i Vadisa Odidję-Ofoe, który ostatnio poważnie w piłkę grał… No właśnie, chyba w sezonie 2013/14…
Jedynym logicznym transferem wydaje się pozyskanie Macieja Dąbrowskiego z Zagłębia Lubin, który w meczach z belgradzkim Partizanem pokazał się naprawdę z dobrej strony. Sporo pociechy legioniści powinni mieć także z pozyskanych w ostatniej chwili: twardego jak skała Jakuba Czerwińskiego i Gruzina Walerego Kazaiszwiliego, którego piłkarskie CV wygląda naprawdę dobrze, jak na polskie warunki. Powrót Serba Miroslava Radovicia należy traktować w kategoriach czysto symbolicznych (na marginesie: już wolałbym zostawić Marka Saganowskiego…). Sęk w tym, że nowi piłkarze muszą się zaadaptować do nowych warunków, co może nieco potrwać.

3. Odstrzeleni
Hasi właściwie nie dał szansy Jakubowi Koseckiemu, który od Legii odbił się jak od ściany i wrócił do niemieckiego Sandhausen. Choć z drugiej strony, czy niczym niewyróżniający się piłkarz z 2. Bundesligi byłby w stanie rywalizować na poziomie Ligi Mistrzów? Patrząc na obecną dyspozycję warszawiaków, wydaje się to nawet realne.
Bez żalu pożegnano Michała Masłowskiego, na którego Legia wydała 800 tysięcy euro, a pomocnik nie sprawdził się w stolicy. Długo leczył jednak kontuzję. Czy po powrocie do formy byłby gorszy od Moulina w obecnej formie czy ambitnego, ale gorszego piłkarsko Michała Kopczyńskiego? Śmiem wątpić.
Trzeci z odstrzelonych to Tomasz Brzyski. Piłkarz niemłody (34 lata), ostatnio „pod formą” (a który z zawodników Legii jest w formie?), który jednak zasłużył na występ w Lidze Mistrzów. To powinna być swoista nagroda dla pana Tomka, który – tak jak m.in. Jakub Rzeźniczak i Łukasz Broź – z poprzednimi szkoleniowcami ciułał punkty w Lidze Europy, by teraz Legia miała otwartą autostradę do Champions League. Brzyskiemu jednak podziękowano, teraz jest piłkarzem Cracovii.
Zdolny pomocnik Rafał Makowski występuje obecnie w Pogoni Siedlce. Gdyby on wybiegł na boisko w barwach Legii, z pewnością gryzłby trawę i walczył co tchu. Niestety, jemu pisane były boiska pierwszej ligi.

4. Brak aktywności na krajowym rynku
Wspólny punkt dla interesów Legii i polskiego futbolu w ogóle. Przeciwko Borussii wystąpiło ledwie pięciu Polaków (Arkadiusz Malarz, Bartosz Bereszyński, Czerwiński, Dąbrowski, Tomasz Jodłowiec). Czy władze mistrzów Polski, klubu przecież jak na polskie warunki bogatego, nie mogły wysupłać więcej grosza na transfery? Przecież z kadry na Euro można było wziąć Mariusza Stępińskiego (z czystym sumieniem można by wtedy zarobić na Nemanji Nikoliciu), na prawej pomocy rwałby się do gry rodowity warszawiak, Paweł Wszołek, a w środku pola więcej zdrowia niż armia zaciężna na boisku zostawiliby np. synowie marnotrawni: Dominik Furman i Rafał Wolski… Wystarczyło tylko chcieć…

Image and video hosting by TinyPic

5. Eksperymenty trenera
Hasi chyba za nic ma podaną niemal na tacy fazę grupową Ligi Mistrzów. Na pierwszy mecz polskiej drużyny od niemal 20 lat wystawia w obronie, grającą ze sobą pierwszy raz (!) parę stoperów: Czerwiński – Dąbrowski, na lewej obronie Brazylijczyka Guilherme, który w drugiej linii mógł być motorem napędowym akcji ofensywnych Legii, a na ławce rezerwowych zasiadł supersnajper Nikolić, który strzelił pięć bramek w eliminacjach fazy grupowej. Dziwna to polityka…

6. Słodki sekret
Do dziś nie wiem, co w kadrze Legii robi Bułgar Michaił Aleksandrow. Gość, który wiosną pogubił się w meczu z drugoligowym Zawiszą, w meczu z Borussią zaliczył jedno dobre dośrodkowanie. A może właśnie dlatego jest jeszcze w drużynie?

7. Golkiper bez nazwiska
W XXI wieku w bramce Legii stali goście, którzy naprawdę coś znaczyli w futbolu. Radostin Stanew grał w reprezentacji Bułgarii, Dušan Kuciak w kadrze Słowacji, Artur Boruc, Wojciech Kowalewski, Łukasz Fabiański bronili biało-czerwonych barw… Teraz legioniści muszą liczyć na 36-letniego Arkadiusza Malarza, który przed startem obecnych rozgrywek miał zaliczonych 75 spotkań w ekstraklasie. Oczywiście grał też za granicą – sześć sezonów w Grecji, dwa na Cyprze – jednak do stołecznego klubu sprowadzany był z myślą o pełnieniu roli solidnego rezerwowego. Tymczasem jako jeden z nielicznych zbiera pozytywne recenzje nawet po przegranych meczach!

8. Drużyna bez charakteru
To przykre, bowiem Hasi jako piłkarz dał się zapamiętać właśnie z waleczności i nieustępliwości. Wiedzą coś o tym piłkarze Wisły, którzy w sezonie 2003/04 grali przeciw Hasiemu, zawodnikowi Anderlechtu, w eliminacjach Ligi Mistrzów. Tymczasem w meczu z Borussią piłkarze Legii wyglądali jak owieczki prowadzone na rzeź. „Jeśli nie masz umiejętności, nadrabiaj ambicją” – mawia piłkarskie porzekadło. Niestety, ambicja i wola walki była w środę w stołecznym zespole towarem wybitnie deficytowym. Jedynym, który krzyczał na kolegów i mobilizował, był Malarz. Reszta wyglądała jak dzieci we mgle. Nawet tak rosłe chłopy jak Czerwiński i Dąbrowski były bezsilne wobec sprytnego Mario Götze i spółki.

9. Lepsza Liga Europy?
Doczłapaliśmy się w końcu do fazy grupowej Ligi Mistrzów, która szybko może nas wypluć i nie wpuścić do siebie przez długie lata. Nie lepiej rywalizować w Lidze Europy, na której też można zarobić, a przy okazji nie kompromitować się za każdym razem, od czasu do czasu sprawiając takie niespodzianki jak Legia Skorży i Berga, Wisła Roberta Maaskanta czy Lech Franciszka Smudy i José Mari Bakero?

Grzegorz Ziarkowski