Dziesięć dziesiątek na dziesiąte urodziny

Wszystkiego najlepszego, ślimaku!

Miał być tekst urodzinowy związany z liczbą dziesięć. Wszak już tyle lat nasz ślimak hula po internecie i zawsze z gracją pokonuje wszelkie przeszkody. Raz szybciej, raz wolniej, ale konsekwentnie dąży do celu. Dziękujemy, Drodzy Czytelnicy, że z nami jesteście i wiernie trwacie przy naszym domku na drzewie.

Na dziesiąte urodziny zdecydowałem się przedstawić dziesięć swoich ulubionych dziesiątek grających w polskich klubach bądź w polskiej reprezentacji. Wszak pisanie na slowfoot o rodzimych futbolistach, czy to tych z ligi, czy z reprezentacji, to mój konik. Wybrałem dziesięciu futbolistów, którzy odcisnęli swój ślad na pozycji swoich klubów i naszej kadry. Nie jest to ranking, kolejność piłkarzy alfabetyczna. Jedziemy:

Ryszard Czerwiec (ur. 1968) – „Szwagier” na szerokie wody wypłynął w łódzkim Widzewie, chociaż w kadrze debiutował grając jeszcze dla Zagłębia Sosnowiec. Czerwiec z gracją dyrygował poczynaniami widzewiaków, doprowadzając klub do mistrzostwa Polski (1996) oraz do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Potem grał przez chwilę we Francji i wrócił do kraju, gdzie był jednym z wiodących piłkarzy krakowskiej Wisły. Z „Białą Gwiazdą” sięgnął po dwa tytuły mistrza kraju. Czerwiec w reprezentacji Polski rozegrał aż 28 spotkań, ale tak na dobrą sprawę nie zaistniał u żadnego z selekcjonerów. A przeżył w kadrze rządy Andrzeja Strejlaua, Henryka Apostela, Władysława Stachurskiego, Antoniego Piechniczka, Janusza Wójcika i Jerzego Engela.

Łukasz Garguła (ur. 1981) – dobry środkowy pomocnik, który rzadko zmieniał kluby. Jak z Polaru Wrocław przeszedł do Bełchatowa, to spędził w ekipie „Brunatnych” aż sześć i pół roku. Tyle samo czasu grał dla krakowskiej Wisły. Piłkarz inteligentny, w którym international level dostrzegł sam Leo Beenhakker. Niestety, „Guła” był piłkarzem niezwykle podatnym na kontuzje. Gdyby nie one, mógł osiągnąć więcej. Ma na koncie jeden tytuł mistrza Polski, wywalczony z krakowską Wisłą.

Leszek Iwanicki (ur. 1959) – gdy podchodził do rzutu wolnego, bramkarze i zawodnicy stojący w murze trzęśli spodniami, a kibice Widzewa zrywali się z miejsc. Bo Leszek Iwanicki w rzutach wolnych był mistrzem niezrównanym. Przychodził do Łodzi w 1986 roku, gdy wielki Widzew miał się ku końcowi. W barwach Motoru Lublin sięgnął po koronę króla strzelców, wyprzedzając choćby Mirosława Okońskiego (Lech) czy Dariusza Dziekanowskiego i Włodzimierza Smolarka (Widzew). Z łódzkim klubem przeżył gorycz spadku z ekstraklasy i powrót do niej, zakończony awansem do Pucharu UEFA. W reprezentacji Polski zagrał tylko dwa razy za kadencji Wojciecha Łazarka.

Roman Kosecki (ur. 1966) – Kosecki nigdy klasyczną „dychą” nie był, ale odkąd sięgam pamięcią, to w reprezentacji Polski z reguły grał z dziesiątką. Często pełnił funkcję kapitana kadry, w której szarpał raz prawą, raz lewą stroną, czasem grywał w ataku. Ma na koncie grę w naprawdę uznanych klubach: Galatasaray SK, Atlético Madryt, FC Nantes, Montpellier HSC. „Kosa” przez lata był jednym z najskuteczniejszych piłkarzy reprezentacji, zdobywając dlań 19 bramek, choć strzelał niespecjalnie mocnym rywalom. Wielka szkoda, że przygodę z drużyną narodową zakończył pamiętnym „striptizem” w Bratysławie. Nikt w PZPN nie pomyślał, by „Kosie” zorganizować godne pożegnanie z reprezentacją, które byłoby jego 70. występem. A Kosecki jak mało kto, na takie zasłużył.

Sebastian Mila (ur. 1982) – dziś ekspert piłkarski TVP, który ma w dorobku mistrzostwo Europy 18-latków. Utalentowany piłkarz, zaczynający karierę na lewej obronie, stopniowo przesuwany do środka. Szkoda straconych lat w Austrii Wiedeń i norweskim Vålerengens IF. Wrócił do Polski, do Śląska Wrocław, z którym sięgnął po jedyny w karierze tytuł mistrza Polski. Na koniec kariery wrócił do gdańskiej Lechii, z której wypłynął na szerokie wody. Najbardziej pamiętany chyba z występów w Groclinie Grodzisk i kapitalnego rzutu wolnego w meczu z Manchesterem City.

Piotr Nowak (ur. 1964) – wychowanek Włókniarza Pabianice technikę miał fantastyczną. Przeszedł niezwykle długą drogę do tego, by być cenionym pomocnikiem w Bundeslidze (Dynamo Drezno, TSV 1860 Monachium) – wiodła przez… Bydgoszcz, Turcję i Szwajcarię. Spotkał na swojej drodze kilku świetnych piłkarzy, choćby Larsa Bohinena czy Jensa Jeremiesa. W reprezentacji Polski najwięcej grał za czasów Apostela i Piechniczka, choć to Władysław Stachurski uczynił go kapitanem. Z orłem na piersi Nowak wystąpił 19 razy, w tym dwukrotnie przeciwko Brazylii, Anglii i Włochom, raz przeciwko Francji. Miał szczęście do wielkich rywali.

Aidas Preikšaitis (ur. 1970) – w polskiej lidze Litwin nie dobił nawet do stu spotkań, ale nie schodził poniżej przyzwoitego poziomu, tak w Katowicach, jak i w Olsztynie oraz Płocku. Najlepiej spisywał się w barwach Stomilu, gdzie dobrze rozumiał się z rodakiem, rosłym napastnikiem Tomasem Ramelisem. Dobre występy sprawiły, że długowłosy Aidas wyjechał grać w piłkę do Berlina, a potem los via Ostrowiec Świętokrzyski i Belgię skierował go do Płocka. W barwach Wisły zdążył jeszcze zagrać w Pucharze UEFA (blamaż z łotewskim FK Ventspils) i odszedł do Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Dla reprezentacji Litwy zagrał 48 razy.

Mirosław Szymkowiak (ur. 1976) – środkowego pomocnika uczynił zeń Wojciech Łazarek w łódzkim Widzewie, bowiem wcześniej „Szymek” biegał jak szalony od pola karnego do pola karnego po prawej stronie boiska. Zawodnik wszechstronny, utalentowany, ale także eksploatowany ponad miarę. W jednym z wywiadów mówił, że całą konstrukcję mięśni brzucha podtrzymuje mu wszczepiona tytanowa siatka. Mistrz Europy 16-latków (z 1993 roku) ma w dorobku sześć tytułów mistrza kraju (z Widzewem i Wisłą), był na mundialu w 2006 roku.

Konstantin Vassiljev (ur. 1984) – estoński „Car” grał w Polsce przez cztery lata (Piast Gliwice, Jagiellonia Białystok) i pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Ceniony egzekutor stałych fragmentów gry, niezwykle groźny przy rzutach wolnych. Zresztą, przekonali się o tym polscy piłkarze i selekcjoner Waldemar Fornalik, któremu debiut popsuł właśnie Vassiljev, trafiając do siatki – a jakżeby inaczej – z rzutu wolnego. Sympatyczny Konstantin jeszcze kopie w kraju, święcąc triumfy z Florą Tallin.

Sławomir Wojciechowski (ur. 1973) – piłkarz wielce utalentowany, którego iskrę bożą dostrzegł sam Ottmar Hitzfeld, sprowadzając go do Bayernu Monachium. Wojciechowski nigdy nie zaprezentował pełni swoich możliwości. Wychowanka Lechii Gdańsk w 1995 kupił GKS Katowice (z Zawiszy Bydgoszcz). Długo adaptował się na Śląsku, ale jak już zaczął strzelać, to na dobre. Strzelał z rzutów wolnych, a nawet kornerów. W ciągu dwóch sezonów zdobył dla „GieKSy” aż 25 goli i wyjechał do FC Aarau. Stamtąd trafił do wspomnianego Bayernu. Ma na koncie mistrzostwo Niemiec i puchar tego kraju, choć udział w tych triumfach miał śladowy. Etatowy młodzieżowy reprezentant Polski, w dorosłej kadrze doczekał się ledwie czterech meczów.

Grzegorz Ziarkowski