Mężowie litościwi, czyli spece od zwalniania obrotów

Jeśli trwoga w meczach o punkty, to patrzmy na „Lewego”. On coś wymyśli…

Denerwującą manierą polskiej reprezentacji jest brak przysłowiowego pójścia za ciosem. Gdy biało-czerwoni obejmują prowadzenie, w ich głowach zaczyna się irytująca kalkulacja, cofanie się do defensywy, czyhanie na kontry. Rozkojarzeni dość szybko tracą ciężko wypracowane prowadzenie. Czasem w okolicznościach wybitnie kuriozalnych.

Jeśli za początek drogi sukcesów kadry Adama Nawałki przyjmiemy mecz z Niemcami, to analiza kolejnych spotkań Polaków pod względem dominacji nad rywalem jest dla nas wręcz… druzgocąca. Pomijam mecze z mało poważnymi drużynami, pokroju Gibraltaru.

Dogłębną analizą tego stanu rzeczy powinien się zająć nasz sztab szkoleniowy, bo szybka, a w niektórych meczach wręcz błyskawiczna utrata prowadzenia, niestety nie jest jednostkowym problemem polskiej kadry. Czemu się tak dzieje? Brak jednoznacznej odpowiedzi. Czy to brak odpowiednich graczy w drugiej linii, która ma przecież wszelkie argumenty sportowe i ludzkie ku temu, by długo przytrzymać i rozgrywać piłkę? Grzegorz Krychowiak, nawet mimo ostatnich zawirowań w Paris Saint Germain, to nadal czołowy defensywny pomocnik Starego Kontynentu. Bolączką środka pola może być brak pomysłu na wykorzystanie potencjału Piotra Zielińskiego, który przecież grzeszy wyszkoleniem technicznym i przeglądem pola.

Nawałka wymyślił dla reprezentacji krakusów: Krzysztofa Mączyńskiego i Bartosza Kapustkę, którzy nie zawsze błyszczeli w klubie, ale w reprezentacji pokornie wykonywali swoje zadania. Jest jeszcze osiłek Tomasz Jodłowiec, człowiek od czarnej roboty. Jednak w jego przypadku na poziomie międzynarodowym rozegranie piłki kuleje, i to dość mocno…

b567a40e-b402-4651-b95c-28c38caa8cb9

Opisywany problem rozpoczął się raptem cztery dni od przełomowego starcia z aktualnymi mistrzami świata, w meczu ze Szkocją. I z nielicznymi, krótkimi przerwami, trwa do dziś. Poniżej wykaz spotkań, w których biało-czerwoni dzięki Bogu nie zawsze skutecznie zwalniali obroty…

14.10.2014, el ME 2016, Polska – Szkocja 2:2 (1:1)
Prowadziliśmy 1:0 po golu Mączyńskiego w 11. minucie. Szkoci wyrównali na 1:1 ledwie siedem minut później. Niecały kwadrans po przerwie przegrywaliśmy 1:2. Remis uratował nam celnym strzałem Arkadiusz Milik.

29.03.2015, el ME 2016, Irlandia – Polska 1:1 (0:1)
Objęliśmy prowadzenie po świetnym uderzeniu Sławomira Peszko w 26. minucie. Potem w zasadzie już tylko się broniliśmy, z rzadka przekraczając środkową linię boiska. Druga połowa to momentami oblężenie bramki biało-czerwonych. Polska obrona trzeszczała w szwach i pęka w doliczonym czasie gry. Strzelcem gola Shane Long.

13.06.2015, el ME 2016, Polska – Gruzja 4:0 (0:0)
Dlaczego akurat ten mecz? Byłem na Stadionie Narodowym i widziałem. Po trafieniu Milika w 62. minucie oddaliśmy pole Gruzinom, którzy na nasze szczęście nie potrafili grać zespołowo, bo indywidualnie i technicznie byli od naszych piłkarzy o jakieś pół klasy lepsi. W 82. minucie cały Narodowy wstrzymał oddech, gdy Grigorij Nawalowski trafił w poprzeczkę. Rozochoconych przybyszów zza Kaukazu hat-trickiem w końcówce skarcił Robert Lewandowski.

08.10.2015, el ME 2016, Szkocja – Polska 2:2 (1:1)
Już po 180 sekundach gola dla biało-czerwonych zdobył Lewandowski, a pierwsze pół godziny mieliśmy takie, iż wydawało się, że zmieciemy Szkotów z powierzchni ziemi. Pozwoliliśmy im jednak na wyrównanie do szatni, a potem na wyjście na prowadzenie. Opatrzność znów nad nami czuwała. W doliczonym czasie gry pamiętny farfocel z wolnego Kamila Grosickiego oraz siła plus pazerność na bramki „Lewego” dały nam bezcenny punkt.

11.10.2016, el ME 2016, Polska – Irlandia 2:1 (2:1)
W 13. minucie miał miejsce celny strzał Krychowiaka i wybuchł szał radości na Narodowym. Bez straty gola wytrzymaliśmy raptem 180 sekund, bo Michał Pazdan nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy i zafundował gościom z zielonej wyspy karnego. Na szczęście mecz rozstrzygnął się jeszcze w pierwszej połowie.

25.06.2016, 1/8 finału ME 2016, Szwajcaria – Polska 1:1 (0:1, 1:1), k. 4:5
Już po pierwszej połowie mogliśmy odesłać Helwetów do domu, jednak z kilku wyśmienitych sytuacji wykorzystaliśmy tylko jedną – w 39. minucie trafił do siatki Jakub Błaszczykowski. W drugiej połowie wpadliśmy w dołek, potem wręcz w dół, a pięknym strzałem szans na awans w regulaminowym czasie gry pozbawił nas Xherdan Shaquiri. Przeszliśmy dalej po serii rzutów karnych.

30.06.2016, 1/4 finału ME 2016, Polska – Portugalia 1:1 (1:1, 1:1), k. 3:5
Początek marzenie – już w 2. minucie strzelecką niemoc na Euro przełamał Lewandowski i było 1:0. I znów przez pierwsze pół godziny optyczna przewaga należała do Polaków. Gola po uderzeniu Renato Sancheza straciliśmy w 33. minucie, potem mecz się wyrównał.

04.09.2016, el MŚ 2018, Kazachstan – Polska 2:2 (0:2)
Po pierwszej połowie starcia prowadziliśmy 2:0. Najpierw Bartosz Kapustka zamknął akcję z prawej strony, a potem Lewandowski wymierzył sprawiedliwość z karnego po faulu na nim. Zamiast do pustej bramki, w poprzeczkę trafił Milik, a potem snajper Napoli „ostemplował” słupek. Jeszcze w pierwszej połowie mieliśmy sporo szczęścia, bo Kazachowie wypracowali dwie bardzo dobre okazje. W drugiej połowie „załatwił” nas dwoma trafieniami Siergiej Chiżniczenko, który swego czasu nie sprawdził się w Koronie Kielce.

08.10.2016, el MŚ 2018, Polska – Dania 3:2 (2:0)
Pierwsze zwycięstwo w bieżących eliminacjach odnieśliśmy dzięki hat-trickowi niezawodnego napastnika Bayernu. W 47. minucie było już 3:0 dla Polski. Dwie minuty później efektownego samobója wbił Kamil Glik, potem kontaktową bramkę strzelił Yussuf Poulsen. Ostatnie 20 minut to znów dreszczowiec w naszym wykonaniu. Z happy-endem.

9d5bign136gz874zq7xzyx2p1r9mzd6v

11.10.2016, el MŚ 2018, Polska – Armenia 2:1 (0:0)
Od 30. minuty Ormianie grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Gaela Andoniana. W 48. minucie naszych graczy wyręczył Hrajr Mkojan, trafiając do własnej bramki. Bez straty gola wytrzymaliśmy raptem 120 sekund, po strzale z rzutu wolnego Marcosa Pizzellego i fatalnej interwencji Łukasza Fabiańskiego. W doliczonym czasie gry o milimetry pomylił się rezerwowy gości Araz Oezbiliz, co zemściło się na Ormianach w piątej minucie doliczonego czasu gry. Mężem opatrznościowym znów okazał się Lewandowski. Jak trwoga, to do „Lewego”…

Grzegorz Ziarkowski